- Wchodzimy...

Dante:ty też idziesz? ja wyruszam do...pewnego grobowca

Zza krzaków wyskoczyła dziewczyna podobna do wilka.
-Cześć jestem Aszlin.

Dante:hym...sądząc po postuże wnioskuję że jesteś wilkołakiem

-Tak jestem wilkołakiem, ale agresywna jestem tylko w pełnię księżyca.

Dante:to radze żebyś uważała na srebro z tego co wiem to ono zabija wilkołaki...dlatego też mam w kołczanie srebrne strzały

-Nie jestem w 100 procentach wilkołakiem. Ugryzł mnie normalny wilk.

Dante:to dziwne bo wilkołaki powstają przez klatwy

-Mnie ukąsił wilk, ale widać był dziwny.

Dante:cóż ja będę miał się na baczności

-Ja tam nie mam co się bać tego lasu. Znam ten las prawie na pamięć.

//wii mówi żebyś zmieniła obrazek na azuris alas bo jej znowu podkradłaś//

//Wiedziałam że skądś kojarzę ten obrazek ;)//

- Co za historia, elfka, człowiek i prawdziwy lykan... - mruknęła Arasapa - Też znam ten las, dlatego go pilnowałam...

-Jeśli on spróbuje cokolwiek tam zniszczyć to go zabiję.

//Przepraszam, ale nigdzie nie mogę znaleść innego zdjęcia są same obrzydliwe//

Cała trójka weszła do ciemnej knieji, nie było widać wyrastających korzeni, ponieważ całe dolne piętro lasu zasłaniała gęsta mgła. Sięgała do pasa, Arasapa schowała łuk i starała się nie okazywać żadnego uczucia.
- Rozglądajcie się, Drapuny pewnie już nas wyczuły... Nie odmówią sobie świeżego mięsa...

-Na pewno z chęcią by zjadły każdego.

Arasapa rozejrzała się dokładnie, po czym ruszyła dalej...

Aszlin zaczęła się rozglądać i węszyć.

- Stójcie... - wszyscy stanęli bezruchu.
Arasapa wytężyła wzrok.
- Coś tutaj jest...
Nagle zza drzewa wyszło, małe puchate zwierzątko...

-Co to?

// Aszlin. Zmień to zdjęcie -.- . Zaraz zrobie karte postaci jak wruce z miasta. Jeszcze podpis zmazałaś O.O . Wiesz co? Powtarza się sytuazja. Tylko że przed tem skopiowałaś mi Nore. //

//Zmieniłam zadowolona i tak to zdjęcie nie należało do ciebie//

// tak zadowolona. Ale ja je pierwsza znalazłam i miałam na blogu. :p //

Nagle zza mgły wyszedł szarawo-czarny wilk z przerażająco czerwonymi oczami. Przyglądał się reszcie. Zauważył kogoś kto jest jednym z jego rasy. Wilk zmienił się w człowieko podobnego.
-Kim jesteśćie i co tutaj robicie?! - warkneła Sarah.

Dante:kolejny wilkołak....

- Nie tyle wilkołak, a... Lykan... Pół wilkołak, pół człowiek, pół wilk... Może zmienić się w każdego z tej trójki... - mruknęła Arasapa uważnie obserwując dziewczynę, po chwili jednak przerzuciła wzrok na puchate zwierzątko...
Wysokością sięgałoby im do kolan, ale ogon schowany był za jednym z drzew...
- Nie podchodźcie! To Czajec...

Dante:czajec...pffff słabeusz

Nagle zza drzewa wychynął olbrzymi, szary czajec.

Dante:(natychmiast zaczoł nucic pod nosem jakieś zaklecie)

- Nie zabijaj go... - mruknęła Arasapa.

Dante:nie mam takiego zamiaru(nagle z reki dantego wyleciała kula swiatła)

Czajec ryknął głośno i ogonem uderzył całą czwórkę.

Dante:ok przesadził(natychmiast napioł cieciwę łuku i wystrzelił świecącą na zielono strzałę prosto w czajca)

-Lepiej go jeszcze bardziej nie wkurzaj.

Dante:to strzała z niespodzianką...

-Czyli?

Dante:exploduje kwasem

- Wow....

dante:zwykły czar z magi mroku

- Szkoda że ja tak nie umiem. A jeszcze się nie przedstawiłam. Jestem Sarah. A co do tego czajca. - Sarah mówiąc ostatnie zdanie wyciągneła miecz.

-w tym samym czasie strzała wybuchła dotkliwie raniac czajca

- Ale z jednej strony... - Sarah schowała miecz i wyciągneła sztylet. - nie chcę go zbyt zranić.

Dante:żut sztyletem!

- Szkoda mi go... - Sarah po tych słowach rzuca sztyletem w brzuch czajca.

-czajec był już praktycznie skończony a jego ciało zaczeło się rozpuszczać

Sarah podeszła i wzieła sztylet.

Dante:urocze

Arasapa podeszła do boleśnie zranionego czajca i odprawiła modlitwę... Czajec ryknął ostatni raz, po czym padł.
- Trzeba go wykończyć, żeby się nie męczył... Sarah... Zrobisz to?

Sarah wyciągneła miecz po czym przebiła czajcowi w głowe.


// Ogłaszam że forum o Dragon Life padło. //

- Trzeba się ich wystrzegać, ten był jeszcze młody...
Ruszyli dalej.

- Młody? To jak to był młody to się boje jaki jest większy.

Dante:dwa razy większe ale już niedaleko mam do grobowca

- Wszyscy tam idziecie?

Dante:ja dostałem zadanie od pewnego druida

- Ja go pilnuję żeby nie narobił sobie kłopotu w lesie...

Dante:w razie czego uzyję magi opartej na ogniu

- Aha... Ja nie mam żadnego celu...

Dante:ja mam odzyskac cos co nazywało się złotym kwiatem paproci

- Złoty kwiat paproci? Pierwsze słyszę...

Dante:z nazwy wynika że to kwiat paproci zrobiony z złota...

- I że niby chcesz to znaleźć? - zaśmiała się Arasapa - Takie rzeczy są rzadkie, a jeżeli już wiesz gdzie taka roślina jest to nie będzie łatwo się do niej dostać... Ale skoro już póki co ci towarzyszę, to skosztujmy przygody i poszukajmy złotego kwiatu paproci...

Dante:po 1 to nie roslina po 2 to magiczny artefakt leczący rany

- W takim razie, powiadam ci że... to nie prawda... Roślina jeszcze, ale artefakt?

Dante:artefakt o takiej nazwie został wykonany z złota i miał przypominać wyglądem roslinę

- Skoro już tak strasznie wierzysz w tą... w ten artefakt, to gdzie niby ma być ukryty? Masz jakieś konkretne miejsce?

Dante:grobowiec ukryty w środku puszczy

- Grobowiec... Będzie ciekawie... - mruknęła Arasapa.

Dante:w dodatku nie byle jaki acz grobowiec pradawnego lorda

- Mogę ci pomóc zdobyć ten artefakt? I tak nie mam co robić...

- Więc mamy zajęcie... prowadź...

- Czekajcie... coś czuję...

Arasapa szybko sięgnęła po strzałę i nałożyła ją na cięciwę.
- Patrzcie na drzewa...

Dante:(napina cięciwę łuku a grot jego strzały zapala się) gdzie to jest?!!!

- Czuję jakby to było... WSZĘDZIE!

Dante:(wymawia jakies zaklecie i nagle do okoła robi sie jasno) nie widzę mimo tego!

- Jak to?

Dante:to coś....musi być niewidzialne!(panika)

- Panika, panika, panika!

-Czego wy się boicie? Ja mieszkam w tm lesie i jakoś jeszcze nie słyszałam żeby coś było niewidzialne.

Dante:kuroliszki,seronidy,vashua,repinici

-Nie znam gadów.

Dante:to bestje używające zaklęcia kamuflażu

-Aha, ale mam nadzieję że wiesz że te gady mieszkają na drugim końcu lasu. Jak narazie tylko tak spotkałam takie.

Dante:często migrują w poszukiwaniu pożywienia

- Znasz jakieś zalęcie aby było je widać?

-Nienawidzę czegoś co jest niewidzialne.

- A co ty wogóle lubisz?

-Wilki i wilkołaki i podobne

Dante:nie znam...ale jest na nie sposób(wyciąga z sakwy fiolkę z żółtą substancją)

-Tak może je tym polejesz? Nie zdemaskoujesz ich.

- Zdemaskuje zobaczysz.

Dante:w zasadzie...to oliwa bedzie je widać

-Mam nadzieję. Nie czuję się dobrze kiedy coś mnie obserwuj, a ja o tym nie wiem.

Dante jak trafię..a to ostatnia butelka

-Od razu mi ulżyło.

Daante:(zuca butelką i nie trafia) e...pech...

-No to super. Teraz już wiem że oglądają mnie niewidzialne gady.

- Nie narzekaj! Hm.... jak by je załatwić...

Dante:Glowy nisko! (zaczyna się obracać i jednocześnie strzelac na około salwami po 3 strzały)

-Lepszych pomysłów nie miałeś? Chcesz nas pozabijać?

- Słyszałaś?! Głowy nisko! - Sarah po tych słowach padła na ziemię.

Aszlin pada na ziemię.

Dante:ok koniec strzał...ale trafiłem 2!

-Chociaż nikogo nie zabiłeś.

Dante:potrafię ustrzeliś muchę 3 milimetry od czyjejs głowy

-No tylko jeśli kogoś przy tym kogoś nie zabijesz.

- Zabiłeś tylko 2?!


// alas jak jesteś na Skype to odbieraj, a nie nas ignorujesz. To się robi głupie i nudne! //

-2 to to samo co 0.

//Przepraszam, ale YT mnie tak wciągnęło że nie umiem przestać oglądać.//

- Lepszy ryc niż nic.


// To daj na nie przekszadzać bo nie dajesz znaku życia. //

-No w sumie, ale i tak jakoś nie wiem co mnie obserwuje.

Sarah zmieniła się w wilka. Zaczeła biegać na terenie tych stworzeń które wyczuła. Nagle w coś walneła i upadła.

-To już wiadomo gdzie to jest.

Sarah zmienia się w środkową forme.
- Moja głowa. Ruszyłabyś się i pomogła!

-Już już.
Aszlin zaczęła węszyć.

- Tsaaa.... a to napewno dużo pomoże!

-A masz lepszy pomysł?

Dante:zun khal mer!

-Nie rozumiem.

- To nie jedna rzecz której nie rozumiesz.

// Nie chcę mieszać forum w życie prywatne ale pozwólcie że coś powiem alas. Alas ja i Aga czujemy się jakbyś nas znienawidziła za nic. Nie odzywasz się, nie wychodzisz na dwór, czy ty wogóle jeszcze żyjesz? Czy ktoś cię sklonował i podstawił? //

Dante:to smocza mowa nie zrozumiecie jej

- Co po smoczemu to znaczyło?

Dante:wychodźcie wredne łajzy...

- Hah. Ciekawe czy cię posłuchają.

-Raczej nie.

Dante: nieposłuchają ale cóż mam cos leprzego...YOL THOL SHUL!

-Lol. A co to miało znaczyć?

Dante:płomień,piekło,spopielenie

-One raczej na coś takiego nie reagują.

Dante:cóż ale las sie pali ładnie

- CO?!

- Heh.

Dante:powiedziałem że las się pali ładnie poza tym jak inaczej znajdę kryptę?

-Nie wiem.

Dante:ja też nie wiedziałem więc podpaliłem las

-ŻE CO?!

-Głuche wy? Podpalił las... wielkie mi rzeczy....

Dante:ok...widze kryptę więc FO RA DING!(las przestał się palić za to wszystkie drzewa były mokre)

-To choćmy do tej twojej krypty.

- Nienawidzę czarodziei - szepnęła Arasapa

Dante:kocham magię

-Tak jag byś nie mógł czegoś innego użyć. Nienawidzę takich co podpalają las.

Dante:a niby czego miałem użyć?

-Nie wiem.

Dante:to ja tym bardziej nie wiem

-Ale nie czeba od razu magią się posługiwać.

Dante:pech bo ja magię lubię